Jak to naprawdę jest z tym udowodnieniem zdrady? Jaka jest różnica pomiędzy tym, co wystarczy małżonkowi, czy partnerowi, a tym, co będzie stanowiło dowód w sądzie?
Lata pracy nauczyły mnie, że jeśli klient lub klientka przychodzi do mnie mówiąc, podejrzewam że druga strona mnie zdradza, to zazwyczaj ma rację. Problem w tym, że przeczucie, intuicja, czy nawet szósty zmysł nie mają wartości dowodowej.
"Ok, a co pan powie na to?" – i przed oczami ląduje mi zrzut ekranu ukazujący dwuznaczną korespondencję na komunikatorze. Klient zna partnera, wie co w jego przypadku oznacza taki sposób pisania, ale dla mnie, dla prawnika, czy dla sądu jest to po prostu korespondencja, która choć może nie na miejscu, sama w sobie nie stanowi dowodu zdrady.
No tak, ale poza tym to on/ona stale nosi telefon przy sobie. Często wychodzi rozmawiać tak, bym nie słyszał/słyszała z kim i o czym rozmawia. Do tego później wraca z pracy i lepiej się ubiera. I tak, krok po kroku pojawia się co raz więcej elementów, które sprawiają, że zaczynam rozumieć, skąd wzięły się obawy klienta/klientki. Jednak, mimo wszystko, nadal brakuje tego, co można z czystym sumieniem nazwać dowodem.
No dobrze, co zatem jest po drugiej stronie skali? Amatorskie porno z kamery ukrytej w pokoju hotelowym? Brzmi nieźle. I, choć zapytań o to, czy mógłbym coś takiego zorganizować, również nie brakuje, to od razu uprzedzę, że takie rzeczy to tylko w filmach. Detektyw, z pewnymi wyjątkami, nie włamie się do pokoju schadzek i nie nagra wideo spod kołdry, pilotując dron wielkości komara.
W praktyce, wykazanie zdrady nie jest ani tak proste, by wystarczyły przeczucia, ani tak trudne, by trzeba było w tym celu pokazać w sądzie nagranie aktu płciowego. I, choć nie bez satysfakcji przyznam, że takie nagrania również udawało mi się uzyskać, to w większości przypadków wystarczy przejrzysty i logiczny ciąg poszlak, które w niektórych przypadkach przybierają postać bezpośrednich dowodów.
Czasem wystarczy wspomniany wyżej zrzut ekranu, w połączeniu ze zdjęciem partnera z kochanką lub kochankiem, w chwili okazywania uczuć. To niekoniecznie musi być pocałunek. Wystarczy przytulenie, czy trzymanie za rękę. Zwłaszcza, jeśli oficjalnie druga połowa oznajmiła nam, że w tym czasie była w pracy, u lekarza, czy w delegacji. Poza dowodem z komunikatora mamy więc już zdjęcie i udokumentowane kłamstwo. To dobry początek.
Dowodem z kategorii zdecydowanie cięższej będzie fakt spędzenia nocy w jednym pokoju hotelowym. Zwłaszcza, jeśli ponownie skonfrontujemy to z nagraniem rozmowy, w której druga strona zapewnia nas, że jest na rybach z kolegami, lub w spa z koleżankami.
Zdrada to nie koniec świata, choć niestety jest to doświadczenie bardzo traumatyczne. Jego złożoność polega na tym, że aby wyjść z tej sytuacji z twarzą i zabezpieczeniem przyszłości, trzeba w chwili największego bólu zachować trzeźwość umysłu i zimną krew. To dużo trudniejsze, niż reszta zadania, które powinien za nas wykonać dobry detektyw.
Jak nie dać się oszukać kontrahentowi, który na pierwszy rzut oka wydaje się grać w otwarte karty? Zgadza się na kary umowne, zapisy o wyłączności, ale od początku chowa asa w rękawie.
Jak, za pomocą otwartych źródeł, ustalić czy badany podmiot znajduje się w posiadaniu jakichś nieruchomości i czego można się jeszcze, na tej podstawie dowiedzieć?
Zastanawialiście się kiedyś, ile wirtualnych śladów pozostawiamy po sobie każdego dnia? Jak wiele, inni mogą się na ich podstawie dowiedzieć o tym, kim jesteśmy?
Dywersja i sabotaż. Kiedyś brzmiało, jak podtytuł kolejnej części Rambo, dziś staje się codziennością rodzimych przedsiębiorców. Obok US, ZUS i nieuczciwej konkurencji.
Jak to naprawdę jest z tym udowodnieniem zdrady? Jaka jest różnica pomiędzy tym, co wystarczy małżonkowi, czy partnerowi, a tym, co będzie stanowiło dowód w sądzie?
Jak nie dać się oszukać kontrahentowi, który na pierwszy rzut oka wydaje się grać w otwarte karty? Zgadza się na kary umowne, zapisy o wyłączności, ale od początku chowa asa w rękawie.
Zapraszamy do kontaktu:
tel.: +48 607 266 540
pon.-sobota 8.00-19.00
📞︎
607 266 540
✉︎